|
„JA TU ZOSTAJĘ”
NOWOŚĆ!
Kolejny tomik wierszowanych felietonów Lecha Makowieckiego „JA TU ZOSTAJĘ” (kontynuacja „Pro publico bono”) adresowany jest do wszystkich Polaków – wierzących i niewierzących – którym na sercu leży dobro Ojczyzny i pomyślność przyszłych pokoleń. Warunkiem przetrwania „tu i teraz” jest odbudowanie relacji rodzinnych, narodowych i powrót do polskiej NORMALNOŚCI. W świecie medialnego teatru, w którym najważniejsze sprawy dzieją się poza sceną, nie jest to takie proste.
Lech Makowiecki Piosenka tytułowa: Zostaję! https://www.youtube.com/watch?v=eS-1muAfYko
Tomik wierszy „JA TU ZOSTAJĘ” - hurt i detal: http://sklep.zysk.com.pl/ja-tu-zostaje.html
Tu do nabycia również poprzedni tomik poezji – „PRO PUBLICO BONO”: http://www.sklep.zysk.com.pl/pro-publico-bono.html
Wiersze wybrane:
TEORIE SPISKOWE
Zeszły się przy korycie dwie różowe świnki Wypasione nad podziw – od ryjków po szynki. Zachrumkały radośnie na widok obierek I poczęły ucztować wśród zachwytów szczerych...
Wtem nadeszła ta trzecia – coś jakby markotna, Zerkając nie w koryto, lecz na kraty w oknach... Dwie pierwsze zakwiczały: „Chodźże na śniadanie, Starczy jadła dla wszystkich! I jeszcze zostanie...”
Smutna na to: „Nie głodnam... Rozmawiałam z Burkiem. On zna zwyczaje ludzi...” – Tu łzy poszły ciurkiem – „Karmią nas tu i poją (tak jest ponoć wszędzie). Potem zabiją... Zjedzą... Taki koniec będzie!”
Zapadła cisza w chlewie (brzęcząca jak muchy). Przerwał ją świński rechot – od ucha do ucha! Świnie (te przy korycie) nie czuły cykorii: „Zamknij ryj! Dość już twoich SPISKOWYCH TEORII! Gadasz jak wuj odyniec – zakała rodziny, Co przypisywał ludziom niegodziwe czyny... Za karę w mróz czy upał po lasach dziś hasa... Żryj i pozwól żreć innym! To dewiza nasza...”
Tu w sen zapadły błogi (w barłogach jak w łóżkach), By sadełko zawiązać się mogło na brzuszkach. Ta trzecia – chociaż głodna – walczyła z kratami: „Schudnę troszkę... Przelezę pomiędzy prętami...”
*** Gdy nad ranem wkroczyli z siekierami ludzie Burek – ten nadwrażliwiec – schował się w swej budzie... Dwie świnki do wędzarni za chwilę powieźli. Po trzeciej garść szczeciny na kratach znaleźli...
*** Tu zakrzyknąć wypada puentę (niczym „bingo!”): Byt kształtuje świadomość!* Lecz nie wszystkim świnkom...
* Pogląd Karola Marksa o uwarunkowaniu ludzkich zachowań, struktur społecznych i wzorów zachowań przez czynniki ekonomiczne.
ZBRODNIA I KARA
A kiedy wiatr historii sypnął piachem w oczy – Naród nasz w pacht oddano bestiom i swołoczy...
Gdy pół Polski zajęła zaraza czerwona, Drugą zaś jej połowę wzięła szwabska wrona – Antydekalog nastał. Wyzuł nas z wolności. Nie było już ni Dobra, ni Sprawiedliwości...
Wtedy Zło się rozlało, mocne kłamstwa siłą; Na ziemi, krwią zroszonej – zakwitły mogiły...
W ten czas butni mordercy – pewni bezkarności Folgowali swym zbrodniom, bestialstwu, podłości. Tak poddano nas próbie, pełnej okrucieństwa, Byśmy sens odnaleźli. Nadzieję w zwycięstwo...
I Naród się podźwignął... Ktoś tchnął w ludzi wiarę... Armia Krajowa walczy! Gdzie zbrodnia – tam kara...
Gdy pierwszy Polak, patrząc w oczy kata swego, Rzekł: „W imieniu Polskiego Państwa Podziemnego Na śmierć cię dziś skazuję poprzez rozstrzelanie!” Przywrócił tym normalność: grzechów rozliczanie... Oprawcy zrozumieli, że to nie zabawa, Że zbrodnia rodzi odwet. Nikt nie jest nad prawem!
*** Wojna się wypaliła, czerwoni wygrali... Terrorem karki zgięli... Sędziów – rozstrzelali... Cała armia zaprzańców najeźdźcę wspierała; Kula w łeb bohaterom! Okupantom – chwała! Jednak ten, co nie wierzył w sądy ostateczne, Gdy się już zestarzeje – drży o swoją wieczność...
Tak! Zbrodniarz zwykle tchórzy, gdy padół ten żegna. Iluż – na łożu śmierci – z Bogiem chce się jednać? Ilu z nich przeznaczenie swoje chce oszukać? Zmyć spowiedzią krew ofiar? Do raju zapukać?...
*** Łotr na krzyżu – skruszony – żałował za grzechy... Zdrajcy nie czują skruchy! Zmarłych ranią śmiechem... Łotr na krzyżu – zbawiony – z Bogiem się pojednał. Zdrajcy Boga chcą okpić... Im jest wszystko jedno!
Jest coś, czego się boją... I jedynie tego! To: „W imieniu Polskiego Państwa Podziemnego...”
POLSKA
Nie chcę Polski gejowskiej, w tęczowych kolorach, Bo zniknęłaby z mapy prędzej niż w rozbiorach! (Już pisałem: „Gdy ptaszek brzydzi się hetero, To wymiera gatunek. Nie ma piskląt. Zero!”)
Demoralizatorom „veto!” dzisiaj stawiam; Genderowców bezwstydnych o bezsens pomawiam! Chłopiec niech będzie chłopcem, dziewczynka – dziewczynką; Pozwolisz – wkrótce zechcą być zombi... lub świnką...
Sprzeciwiam się aborcji „na pstryknięcie palcem”; Pora aborcjonistów pohamować w walce! (Niech dziękują codziennie swoim rodzicielom; Wszak mogli ich wyskrobać, kiedy się poczęli...)
I tobie nie daruję, ty lewacka tłuszczo, Wyjedź stąd na pustynię, albo jakąś puszczę! Testuj tam na królikach teorie „rozwoju”, A polski Patriotyzm pozostaw w spokoju!
Satanistyczna bando – spójrz mi prosto w oczy „Bóg, Honor i Ojczyzna” – tego nie przeskoczysz! Pseudoartysty podłe, na dotacje łase – „Róbta sobie, co chceta!” – lecz za własną kasę!
Mówię „nie!” patologiom, korupcji i kłamstwu, Układom, układzikom i wszelkiemu draństwu! (Gdy wszyscy kradną wszystko, umiaru nie znając, To nawet złodziej umrze z głodu w naszym kraju...)
Na koniec wszelkiej maści zdrajcom i zaprzańcom, Czerwonym i różowym komuny pohańcom Życzę (i w swych życzeniach bardzo jestem szczery), By się im zawiesiły te ruskie serwery...
Chcę dziś Polski bogatej i w rozum, i w plony, Kraju Piastów gościnnych, mężnych Jagiellonów, Zawiszów, Koperników, Sobieskich, Kościuszków, Zakochanych w polskości – jak Szopen z Moniuszką! Z geniuszem Mickiewiczów, Paderewskich siłą, Chcę Piłsudskich i Dmowskich, Pileckich, Wojtyłów...
*** Nade wszystko młodzieży mądrej i wrażliwej, Mówię dzisiaj – uwierzcie! Wszystko jest możliwe! I tylko od Was samych zależy, kochani, Jak tu będzie? Co dalej? Co się z Polską stanie?
BITWA (1863)
Styczeń. Śnieg po horyzont. Zimowy, srogi czas. Po śladach – jak psy gończe – Moskale tropią nas. My wciąż wolni jak wilcy! Swobodni – niczym myśl! Las dzisiaj naszym domem. I twierdzą naszą dziś.
Tam w polu szans nie mamy – próżno wystawiać łeb; Zasięg ich karabinów większy od naszych strzelb. Niech no bliżej podejdą – złaknieni naszej krwi – To skoczym im do gardeł! Zatopim w gardłach kły!
Ciszej tam, milczeć, chłopy... Wstrzymajcie w piersi dech... Krzepko mi dzierżyć kosy... Każdy ma ubić trzech... Jeszcze chwila, rodacy... Śnieżyco, ty nas kryj... Idą jak na rzeź bydło... Naprzód, kto w Boga... Bij!!!
***
Setka ich we krwi legła. Reszta podała tył. Psy pierzchają przed wilkiem! Gonić je – brak mi sił... Nie wymusi odwagi nahajka ani bat; Życiem dla nas jest wolność! Ich życie – w cieniu krat...
Przykład od Spartan przyszedł – jak o swój kraj się bić. Niewolnik nie chce umrzeć... Wolny – w kajdanach żyć... Jeszcze dychamy, bracia. Opatrzcie rany swe. Trza znów nam siły zebrać. Oni tu wrócą. Wiem...
SPOWIEDŹ ŻOŁNIERZA WYKLĘTEGO
W dzień mojej śmierci – sam, z myślami swymi, W pełni świadomy przypisanych win, Chcę wyspowiadać się przed potomnymi, Ja – prosty żołnierz, polskiej ziemi syn...
Mówię do sędziów splamionych czerwienią: Zbrodniarze w togach – w twarz śmieję się wam! I żadna kara już mnie nie odmieni. Ja wasze sądy w pogardzie dziś mam...
Wina to wielka – miłość do Ojczyzny; Jestem Polakiem – nie zmienicie mnie! Zbrodnią mą – wiara. Korzyściami – blizny. Wolności mojej nie wyrzeknę się...
I nie potrafię wyzuć się z honoru, Swego sumienia – jak wy – wódką spić. Bo mi Dekalog nie daje wyboru, Przesłanie ojców mówi mi, jak żyć...
Nic nie pomogły tortury do rana; Ciało zhańbione, a duch z katów drwi! Wybite zęby, paznokcie zerwane, Lecz Polak hardy wciąż w mym ciele tkwi...
Grzechy czas wyznać (uczynkiem i myślą). Ubecjo! Ciężki miałaś ze mną chleb... Wiem – nie rokuję poprawy na przyszłość! Wyrok jest jeden – kula prosto w łeb...
Odchodzę cicho, lecz moje przesłanie Będzie jak źródło prawdy dalej bić; Gdy zdrajca sędzią, katem zaś zaprzaniec, Bandytą musi patriota być!
Więc mnie oskarżcie o faszyzm i zdradę! Zabijcie nocą strzałem w głowy tył! Wrzućcie do dołu! Idźcie na paradę Fetować pogrzeb Narodowych Sił...
Lecz nie strujecie wszystkich jadem wężym, Choćby minęło nawet i sto lat.Wolność wybuchnie. I Polska zwycięży, A hańbę waszą pozna cały świat...
TĘCZOWY ŚWIAT (science fiction)
Sen miałem dzisiaj straszny (walił jak kastetem); Włączam TiVi i patrzę: świat ten sam, lecz nie ten... Tęczowy spiker (śliczny!) mizdrzy się z ekranu. (Tęczowa lady obok też chyba jest panem). Tęczowe dzieci kwilą w tęczowym „Poranku”, A pogodynka wieszczy tęczę bez ustanku. Włączam kanał sportowy, na mecz patrzę z lękiem; Kopią piłkę bez sensu... Ale z jakim wdziękiem! HBO wciskam szybko. Szukam filmów akcji. Zamiast tego mam seans mody, charme’u, gracji... Może dramat gdzieś znajdę? Komediowe grepsy? A tu tylko rozterki: czy lakier, czy tipsy? Może trafię love story? Owszem, jest bez liku: On i on... Ona z oną... Gdzieś na Titanicu...
W panice po kanałach normalności szukam, Drżącym palcem w pilota wciąż stukam i stukam... Wchodzę do internetu... Są! Znalazłem w sieci! Heteroseksualni – babki i faceci – Siedzą po rezerwatach, w gettach i więzieniach! Dzieci im odbierają tuż po urodzeniu, By nie mogli wychować podobnych odmieńców Mama z Tatą – z plakietką: „hetero-zboczeńcy”...
Rzucam laptop o ścianę! Na ścianie – kalendarz. Rok dwa tysiące setny! Ale jestem szczęściarz... Budzę się zlany potem. Chyba się upiję! Co za ulga... Wiem jedno – tego nie dożyję...
PS Parafrazując słowa Jacka Kaczmarskiego:
Choć niszczą „heteryków” dziś na całym wielkim świecie, O, bracia moi – brońcie się! Nim wszyscy wyginiecie!!!
|
Powered by: Biuro RCS